Jesteś tutaj

Wycieczka szlakiem generała Dezyderego Chłapowskiego

2011
Marzec
12
sobota
Data:
sobota, Marzec 12, 2011 - 00:00

Śladami generała Dezyderego  Chłapowskiego

 

W niedzielę 6 marca 2011r. o godz. 8 rano z parkingu przy dworcu we Wrześni wyruszyła grupa ORNAK-owców i sympatyków  na wycieczkę krajoznawczą

śladami generała Dezyderego  Chłapowskiego.

 

W wyprawie brało udział 21 osób z Gniezna, Witkowa, Poznania, Żydowa. Poruszaliśmy się pięcioma samochodami, a później już sześcioma samochodami.

Niektórzy z nas mieli przyjemność jechać w kilku samochodach, inni z kolei doszli do wprawy przy wsiadaniu i wysiadaniu w mniejszym samochodzie.

 

Zwiedzanie rozpoczęliśmy od wsi Rąbiń, w której to znajduje się nekropolia Chłapowskich. Niestety kościół  jak i sama nekropolia jest zamknięta, gdyż mury świątyni pękają.

Ciekawa jest plebania ładnie odnowiona,  w której straszy duch. O całym zdarzeniu zrobiło się głośno gdy nowy proboszcz ogłosił to z ambony  i prosił o modlitwę.

Dziać się miały rzeczy  dziwne: a to zmieniały się kanały w telewizorze, gasło i zapalało się światło w pokoju  czy wirował biret kleryka.

W dziwnych zjawiskach dopatrywać się ponoć można  ducha Zofii Chłapowskiej dziedziczki wsi, która w 1853 r. popełniła samoobójstwo.

Z kolei według innych  jest to zemsta dziewczyny skrzywdzonej przed wiekami przez proboszcza. Nie udało nam się wyjaśnić tych zjawisk.

Ciekawa  jest też Kopaszewska Droga  Krzyżowa, która wiedzie od Kopaszewa do Rąbinia i wraca tą samą drogą do Kopaszewa.

Droga Krzyżowa prowadzi  trasą konduktu żałobnego właśnie dziedziczki Zofii Chałapowskiej i liczy 16 km.

 

Następnym punktem była gorzelnia w Turwi założona w 1918 r i do dziś czynna. Ach co to było za zwiedzanie wypełnione degustacją wódki Wyborowej Exquisite.

Nie zabrakło też kawy, herbaty i ciasta. Gorzelnie zwiedziło wiele grup z całej Europy, ale również i z Ameryki.

Po degustacji  udaliśmy się do pałacu w Turwi historycznej siedziby Chłapowskich. Najbardziej znany z nich to gen. Dezydery Chłapowski uczestnik wojen napoleońskich,

a później prekursor nowoczesnego rolnictwa. Zakładając sieć zadrzewień śródpolnych i drobnych zbiorników wodnych stworzył podstawy inżynierii krajobrazu.

Zwiedzając pałac okazało się, że wielki sentyment do gen. Dezyderego Chłapowskiego ma Paweł G. Będąc studentem Akademii Ekonomicznej w Poznaniu w roku

1981/1982 miał do zdania bardzo ciężki egzamin z Historii Gospodarczej. Jedno z pytań dotyczyło właśnie gen.  Dezyderego Chłapowskiego.

Za opis działalności generała uzyskał jako jeden z trzech wyjątków ocenę bardzo dobrą. Jak na pilnego studenta przystało, zabrał ze sobą na wycieczkę indeks z wpisem oceny,

czym się wszystkim chwalił!

Kolejnym punktem było Kopaszewo, które było własnością Zakrzewskich, Skurzewskich i Chłapowskich. W  Kopaszewie gościł Adam Mickiewicz w latach 1831-1832,

a także Helena Modrzejewska wielka aktorka polska i amerykańska w latach 1868-1902.Po zwiedzeniu pałacu udaliśmy się do Chorynia dawnej siedziby Taczanowskich.

Tutaj w 1831r Adam Mickiewicz  napisał Redute Ordona. Wielu z nas deklamowało pierwsze strofy :

Nam strzelać nie kazano. –

 

„Wstąpiłem na działo

I spojrzałem na pole; dwieście armat grzmiało.

Artyleryi ruskiej ciągną się szeregi,

Prosto, długo, daleko, jako morza brzegi…”

W programie wyprawy było „zimowe” zdobycie Góry Bismarka leżącej w gminie Krzykosy. Góra ta jest nazywana również  Konwaliową.

Nazwa Bismarck wzięła się z przeniesienia prawdopodobnie ze starej pruskiej mapy Na jej szczycie znajduje się wieża obserwacyjna mająca na celu wykrywanie pożarów lasów.

Wieża wznosi się ok. 30 metrów wyżej niż naturalny szczyt wzniesienia. Niestety była zamknięta. Góra jest wysoka na 99,8 m n.p.m. W zdobyciu jej towarzyszyły nam czekany oraz lina. Dodatkowo była rywalizacja, kto pierwszy będzie na szczycie. Na górę nie prowadzi żaden szlak.

Trafiliśmy też do Miłosławia  i Winnej Góry. W Miłosławiu zwiedziliśmy i zobaczyliśmy pomnik Juliusza Słowackiego oraz pałac w środku. Niestety Winna Góra była zamknięta.

Okazała się też pechowa dla małego czerwonego dwudziestoletniego autka, któremu urwał się zaczep tłumika. Po naprawie, gdzie pomocna okazała się lina ruszyliśmy do Gniezna dzwoniąc czasami tłumikiem o koleiny. Wyprawę zakończyliśmy  o godz.17:30 zadowoleni i pełni wrażeń.

To co widziałem i przeżyłem to tutaj opisałem...
Marek Wojciechowski