Jesteś tutaj

XL Złaz Górski - Przesieka

2011
Kwiecień
29
piątek
Data:
piątek, Kwiecień 29, 2011 - 00:00 do wtorek, Maj 3, 2011 - 00:00
Miejsce:
Przesieka

 

W dniach 29 kwietnia – 3 maja 2011 roku, 11 członków i sympatyków KG Ornak wzięło udział w XL Złazie Górskim do Przesieki.

Ogółem w rajdzie wzięło udział 128 osób z 5 wielkopolskich klubów górskich: „Watry” z Kalisza, „Harnasi” z Konina, „Gruli” z Jarocina, „Szarotki” z Wągrowca oraz „Ornaku” z Gniezna.

Pierwszego dnia, po raczej długiej podróży, przed godziną 14 dojechaliśmy do Przesieki, gdzie tradycyjnie zostaliśmy zakwaterowani w „apartamentach” w ośrodku „Danuta”. Po krótkim odpoczynku, ruszyliśmy na krótką trasę aklimatyzacyjną. Poszliśmy szosą w kierunku Przełęczy Karkonoskiej. Po drodze odbiliśmy na zachód w kierunku Borowic. Po drodze zwiedziliśmy cmentarz jeńców wojennych obozu niemieckiego w Borowicach. Idąc dalej, odbiliśmy od szosy, żółtym szlakiem do Przesieki, na pierwszy obiad w „Rębaczu”. Wieczorem odbyło się zebranie zarządów klubów górskich, podczas którego Prezes KTG „Szarotka” przedstawił program X Zlotu Wielkopolskiego Porozumienia Klubów Górskich.

Drugiego dnia wędrówkę rozpoczęliśmy tą samą trasą, co dnia poprzedniego. Jednak nie odbijaliśmy od szosy i doszliśmy na samą Przełęcz Karkonoską. Tam, przy pięknej, choć wietrznej, pogodzie odpoczęliśmy siedząc na tarasie hotelu Spindlerova Bouda. Stamtąd skierowaliśmy się główną granią Karkonoszy w kierunku Słonecznika. Tam kolejny, krótki odpoczynek. Potem udaliśmy się do Pielgrzymów – zadziwiła nas wyjątkowa suchość tej ścieżki, gdzie niemalże nie było śniegu ani błota. Dalej, przez Polanę, Borowice wróciliśmy do domu. Mimo lekkiego zmęczenia, wieczorem, wszyscy dumni z przejścia długiej, wymagającej trasy, spotkali się na małym spotkaniu zapoznawczym.

Trzeciego dnia postanowiliśmy wykorzystać wynajętego busa i pojechaliśmy do Jakuszyc. Naszym celem było dojście do Świeradowa-Zdroju. Marsz rozpoczęliśmy godzinnym przejściem do schroniska Orle. Tam spotkaliśmy 3-osobową „orkiestrę”, która przygrywała przy ławkach przy schronisku. Z Orlego przeszliśmy do kolejnego schroniska – Chatki Górzystów. Tam wszyscy nabraliśmy ochotę na cudownie wyglądające naleśniki, jednak wieloosobowa kolejka do bufetu skutecznie nas zniechęciła. Po dosyć długim wylegiwaniu się na nasłonecznionych polanach przyschroniskowych, skierowaliśmy się do Świeradowa, gdzie zwiedziliśmy najdłuższą na Dolnym Śląsku Halą Spacerową Domu Zdrojowego. Po krótkiej przerwie, wróciliśmy busem do Przesieki.

Czwartego dnia postanowiliśmy udać się do Karpacza i spróbować zdobyć najwyższy szczyt Karkonoszy. Spod Świątyni Wang, przez Polanę doszliśmy do jednego z najpiękniejszych polskich schronisk – do Samotni. Z Polany 3 osoby wróciły do Karpacza, a reszta została zaskoczona obfitymi opadami krup śnieżnych. Na szczęście w schronisku znalazły się wolne miejsce i najgorszą pogodę mogliśmy przeczekać. Po ustaniu opadów, obok Strzechy Akademickiej poszliśmy do Domu Śląskiego. Pogoda, mimo, że już nie padało nas nie rozpieszczała. Widoki znikome, z powodu gęstych chmur zalegających już od 1000m  Trudną decyzję, o wędrówce na Śnieżkę w tych warunkach podjęło 5 osób. Po bardzo szybkim podejściu Śnieżka, jak co roku, została zdobyta (dla niektórych po raz pierwszy, przez co radość była tylko większa!). Schodząc zostaliśmy nagrodzeni przebijającymi się przez coraz rzadsze chmury widokami. Po „zabraniu” reszty, czekającej w Domu Śląskim, zeszliśmy do Białego Jaru w Karpaczu. Wieczorem, tradycyjnie, odbyło się ognisko. Po krótkich przemowach reprezentantów klubów oraz wręczeniu upominków zaczęły się śpiewy. W tym roku trwały wyjątkowo długo, najdłużej przy ognisku trwali turyści z Gniezna i Wągrowca.

Piątego dnia, z samego rana zaskoczyła nas aura. Bezśnieżne dotąd Karkonosze zostały kompletnie zasypane. W samej Przesiece śniegu było ponad kostki. Krótka, jedyna rozsądna decyzja polegała na szybkim śniadaniu i jeszcze szybszym wyjeździe. Słuszności tego rozwiązania, dowiódł fakt, że śnieg pojawił się nie tylko w Karkonoszach, lecz również w całym Dolnym Śląsku. Uciekając przed licznymi wypadkami (o których słyszeliśmy w radio), szczęśliwie wróciliśmy do Gniezna.

Mikołaj Majewski